Pomimo słonecznych kolorów pochodząca z 2007 roku „Kelnerka” w reżyserii Adrienne Shelly jest pełnym bólu i goryczy filmem o życiu bez nadziei. Główną bohaterką filmu jest Jenna Hunterson (w tej roli Keri Russell), która pracuje w małym barze na południu Stanów Zjednoczonych. Jest ona mistrzynią pieczenia ciast, których tworzenie pozwala oderwać jej się od szarej rzeczywistości.
Tworzenie ciast nie transformuje rzeczywistości, czy bohaterów, jak miewa to miejsce w realizmie magicznym. Jest jedyną, bardzo realną czynnością, która pozwala bohaterce na wyrażenie siebie. Stłamszona przez opresyjnego, niestroniącego od przemocy domowej męża kobieta tworzy ciasta nadając im nazwy, które odzwierciedlają jej stany emocjonalne, których nie może komunikować. Niemożność wyrażenia siebie nie wynika z wewnętrznych ograniczeń kobiety lecz z ograniczeń narzuconych jej przez mężczyznę, którego kiedyś autentycznie kochała, a który stał się obecnie jej emocjonalnym (i od czasu do czasu fizycznym) oprawcą.
Clou dramy jest niechciana ciąża Jenny. Bohaterka dba o płód – odżywia się odpowiednio, wykonuje badania lecz nie kocha przyszłego dziecka. Wyraża się o nim w sposób chłodny, traktując je jako skutek alkoholowego upojenia i seksu z mężem-tyranem. Gdy na ekranie pojawia się postać przystojnego lekarza-ginekologa większość widzów przewidując dalszy ciąg wydarzeń zakłada, że nowo przybyły książę w białym kitlu stanie się wybawieniem Jenny. O ile rozwój fabuły może początkowo sugerować taki stan rzeczy, tak w finale okazuje się, że inni ludzie mogą pokazać jednostce jedynie alternatywę życia i zasiać w niej ziarno nadziei lecz wyzwolenie może nastąpić tylko dzięki działaniom tej konkretnej osoby.