GOTOWANIE NA MARIHUANIE – A na co to komu?

Kino ze smakiem

GOTOWANIE NA MARIHUANIE – A na co to komu?

„Gotowanie na Marihuanie” Netflixa jest niedogotowanym programem opartym na porządnym pomyśle.

Próby sprzedania kontrkultury przez korporacje często takie właśnie są. Reprezentują sobą powierzchowne zrozumienie tematu, ograniczając go do najgłośniejszych i najgłupszych elementów; obrażając tym inteligencję nie tylko odbiorcy, do którego starają się trafić, ale również własną. Gotowanie na marihuanie, pomimo dobrych intencji, niekoniecznie służy jako dobra reklama dla legalizacji.

W każdym odcinku „Gotowania…” trójka entuzjastów konopi staje naprzeciwko siebie gotując dania zawierające ten kontrowersyjny składnik.

Ich dokonania są oceniane przez dwójkę prowadzących:  piosenkarkę Kelis, oraz szefa kuchni i bona fide marihuanistę Leathera Storrsa, którego imię jest jeszcze piękniejsze kiedy się dowiemy, że jest prawdziwe. Towarzyszy im zmieniający się panel gości, którzy niezręcznie czekają na jedzenie i przesadnie udają bycie na haju.

Oglądając program wyłapujemy hasła sugerujące, że ma on misję edukacyjną oraz że ma pozbawić marihuanę jej społecznego piętna. Trzeba przyznać, że dla osoby niezaznajomionej z tematem może być pierwszym źródłem informacji o rzeczach takich jak mikrodawkowanie czy różnica między THC a CBD. Nie jestem ekspertem, jeżeli chodzi o gotowanie przy użyciu konopi; i skłamałbym twierdząc, że nie nauczyłem się niczego, oglądając ten program.

Im dalej zabrniemy w kolejne odcinki programu, tym więcej zauważymy całkiem zabawnych błędów produkcyjnych.

Sztandarowym przykładem jest to, że w odcinku skupionym na grillowaniu okazało się, że wentylacja garażu, używanego jako studio, jest niewystarczająca, by pozbyć się generowanego dymu. Montaż miejscami wpada w regiony tak zwanej „doliny niesamowitości”; odrobinę przekracza granicę, w której nasz mózg uzupełnia luki i tłumaczy niespójności, tworząc nieprzyjemny dysonans. Na przykład wielokrotnie słyszymy, że uczestnikom zostało dziesięć sekund na dokończenie dania, po czym widzimy, jak dodają do nich elementy, które z pewnością nie zmieściłyby się w tym czasie.

Jakiekolwiek mamy opinie na temat legalizacji marihuany prawda jest taka, że w momencie, w którym pojawia się w naszej kuchni, staje się tylko kolejnym składnikiem.

To jest kluczowym problemem tego programu, jego koncept jest równoznaczny ze stworzeniem programu skupionego na gotowaniu np. z mango. Jest to składnik, który możemy wykorzystać na wiele ciekawych sposobów w różnego rodzaju daniach. Jednak nie wszędzie pasuje, nie wszędzie trzeba wsadzać mango. Wielu artystów mówi o tym, jak konsumpcja marihuany pozwala im osiągać nowe poziomy kreatywności. Jeżeli jest to prawda, to ktokolwiek wymyślił „Gotowanie na Marihuanie”, musiał być bardzo trzeźwy,

Przemysław Dudek

Przemysław Dudek