Lubię być pozytywnie zaskakiwany. Krowarzywa dostarczyła mi w ciągu jednego dnia kilku dobrych powodów do takiego zaskoczenia.
Pośród kulinarnego oblężenia
Właściciele Krowy zdecydowali się na ryzykowny ruch otwarcia wegańskiego lokalu w sercu królestwa schabowego. Co więcej, wyposażyli go w skromne menu złożone prawie wyłącznie z burgerów. Zaskoczeniem dla mnie był więc fakt, że powstała w marcu zeszłego roku Krowarzywa właśnie otworzyła w Warszawie drugi lokal. Kolejne pozytywne zaskoczenie przeżyłem odwiedzając ten niszowy bar. Wchodząc do niewielkiego lokalu przy Marszałkowskiej, nieopodal placu Zbawiciela, spodziewałem się zobaczyć dwóch, może trzech smutnych brodaczy w kraciastych koszulach. Jednak, ledwo zdążyłem przekroczyć próg Krowy, gdy wpadłem, jak mi się wydawało, w sam środek kulinarnego oblężenia. Szybko rotująca kolejka klientów praktycznie nie malała, mimo, że kucharze uwijali się jak w ukropie. Gdy siadałem przy stoliku obsługa wywoływała zamówienie numer jedenaście, gdy kończyłem jedzenie, od kasy odchodziły osoby z numerem dwadzieścia sześć.