Pracując kilka lat temu w korporacji znajdującej się w warszawskim Mordorze dokonałam prywatnego odkrycia, którym był pierwszy w stolicy food truck serwujący pierożki tybetańskie. Za ich wyrób odpowiedzialny był kucharz rodem z Tybetu, który zaznajamiał pracowników okolicznych biurowców z nowymi, orientalnymi smakami.
Pierożki z Momo-Smak stały się dla mnie ideałem, którego smaku szukałam w innych punktach serwujących manty i chińskie specjały. W ostatnim czasie moje serce podbił znajdujący się na ulicy Chmielnej 98 Parnik, który zauroczył mnie delikatnymi pierożkami z pysznym, wilgotnym i sycącym nadzieniem. Postanowiłam więc wybrać się po latach do Momo-Smak na Domaniewskiej 48, by sprawdzić, czy nadal jest on moim osobistym numerem jeden.
Po przybyciu na miejsce stwierdziłam, że wystrój food trucka i jego ogróda nie uległ zmianie. Stoły nadal pokrywają tybetańskie inskrypcje, a na wietrze powiewają materiałowe chorągiewki (bardziej nowoczesną wersję food trucka Momo-Smak można spotkać m.in na festiwalach kulinarnych). Podczas wizyty postanowiłam spróbwać kilku smaków pierożków, dlatego zamówiłam porcję składającą się z kompozycji z nadzieniem krewetkowym, z nadzieniem z soczewicy oraz kapusty z grzybami. Dodatkowo na moim stole pojawiła się porcja alg, które kiedyś przypominały specjały podawane w jednej z renomowanych rzymskich restauracji.