Nuts & Berries by Weranda Family to nowe miejsce na kulinarnej mapie Poznania. Mieszczący się przy ulicy Pleszewskiej 1, w galerii Posnania lokal odświeża wyobrażenie o współczesnej restauracji i naprawdę zachwyca. Czemu? Przeczytajcie sami.
Poznań nie narzeka na brak świetnych restauracji. Jak w każdym większym mieście w Polsce, restauracje powstają i rozrastają się. Nuts & Berries jest nowym konceptem Weranda Family, obecnej w Poznaniu już od 20 lat i całkowicie różni się od swoich krewnych. Zupełnie nowe menu, które naładowane jest masą superfoods i składnikami, które warto umieszczać w swojej diecie, szczególnie spożywając je w tak pysznej postaci, w jakiej oferuje je restauracja.

Fot. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg
Mimo, że umiejscowiona w galerii handlowej, restauracja Nuts & Berries zachwyca swoim spokojem i możliwością relaksu. Po wejściu do zakątka restauracyjnego, łatwo odnaleźć pięknie przeszklone wnętrze lokalu. Wypełnione kwiatami i roślinami, przywodzi na myśl dziką dżunglę. Szyk i klasę tego miejsca poznajemy już od pierwszego spojrzenia. Wygodne pufy, drewniane stoły, industrialne krzesła i lampy to połączenie przytulności z modnym, nowoczesnym wystrojem. Współwłaścicielka Nuts & Berries, Monika Bassara-Ponińska, pasjonuje się nie tylko gastronomią, ale i architekturą, czym zajmuje się zawodowo. To właśnie ona stoi za projektem wnętrza lokalu. We współpracy z mężem Michałem Ponińskim i szwagrem-restauratorem, Janem Ponińskim, powstała idea restauracji i “zdrowa filozofia” samego brandu, a końcowy efekt tej współpracy tworzy miejsce, które trzeba odwiedzić.
t. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg
Karta Nuts & Berries zawiera przeróżne pozycje, które zasmakują gościom o najróżniejszych gustach. Wszystkie pozycje oparte są na zdrowych składnikach, które powinny być podstawą naszego odżywiania. Nuts & Berries jest odpowiedzią na zmiany w europejskich trendach gastronomicznych – wychodząc “na miasto” nie chcemy już jeść paskudnie niezdrowego fast foodu, teraz zależy nam na tym, co jemy, jak jemy i gdzie jemy, oczywiście miło spędzając przy tym czas. W menu restauracji znajdują się także zdrowe desery i drinki, którego dodatkiem zawsze są składniki dbające nie tylko o samopoczucie, ale i zdrowie gości.

Fot. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg
Samym miejscem zauroczyłam się od razu i przyznam, że nie mogłam się doczekać, aż czegoś skosztuję. Na dobry początek spróbowałam kremu z jarmużu i zielonego groszku na mleku kokosowym, podawanego z krakersem z nasion (13 zł). Spora porcja okazała się być bardzo sycąca, a delikatny w smaku krem w połączeniu z nasionami stworzył wyjątkowy smak. Jarmuż jest pyszny pod każdą postacią i ma wiele dobroczynnych dla naszego organizmu właściwości, więc umieszczenie go w kremie, którego konsystencja jest niezwykle apetyczna, to doskonały pomysł. Drugą zupą, którą miałam okazję spróbować, był pikantny bulion z grzybami shitake, brokułami i kurczakiem (15 zł). Jego smak to balans pomiędzy świetnym wywarem a wyraźnymi składnikami. Jestem osobą, która za pikantnością przepada, jednak nie obawiajcie się, nie jest ona przesadna, a jedynie podkreśla całokształt.

Fot. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg
Cóż może być milszego, niż oczekiwanie na kolejne pyszne dania przy wybornych i zaskakujących drinkach i koktajlach? Niezwykle cieszę się, że miałam okazję spróbować tych, które są naprawdę wyjątkowe. Zaczęłam od mrożonej herbaty z pokrzywy (14 zł), o której dobroczynnych właściwościach słyszało już pewnie wiele osób. Dodatek grejpfruta, cytryny i pomarańczy nieco zmienił naturalny smak zioła, smakując niczym zdrowy, bezalkoholowy napój, który w dodatku pięknie się prezentuje. Następnie spróbowałam lemoniady granatowej (13 zł) – piękny kolor, naturalnie słodki i owocowy smak to idealny dodatek do każdego dania z karty. Również w wersji bezalkoholowej, świetnie smakowało Acai Mohito (13 zł) z limonką, miętą i owocem Acai. Warto zaznaczyć, że wszystkie Superfood Twist Coctails w Nuts & Berries można zamówić w wersji z lub bez alkoholu. Następnym koktajlem, tym razem w wersji z alkoholem, była Margarita Pears&Agawa (28 zł), który doskonale orzeźwia i jest pysznym odstępstwem od tradycyjnej receptury znanego koktajlu. Rozpłynąć się muszę nad tym, który mnie w sobie rozkochał od pierwszego wejrzenia (i posmakowania) – Aperitif No.1 (23 zł), czyli gin i tonic z syropem fiołkowym, suszoną lawendą i wisienkami koktajlowymi okazał się wyśmienity. Pysznych drinków jest wiele, ale dla tego jestem w stanie przejechać pół Polski. Koniecznie spróbujcie!

Fot. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg
Po zaostrzeniu apetytu postanowiłam spróbować jednej z wielu specjalności Nuts & Berries, czyli smoothie bowls. Jako fanka zdrowych koktajli, byłam zachwycona różnorodnością i przede wszystkim składnikami smoothies, ponieważ niektóre z nich naprawdę trudno znaleźć w zwykłych sklepach. Spróbowałam pozycji nr 5 (18 zł), czyli mrożonego mango, miodu, szpinaku i kardamonu na wodzie kokosowej, którego całokształt był idealnie (ale nie za) słodki, pięknie zielony i odżywczy. Drugim smoothie bowl, jakiego posmakowałam, była pozycja nr 9 (25 zł), czyli mrożone maliny, jogurt naturalny, matcha i…. espresso. I od pierwszej łyżki nie mogłam sobie wytłumaczyć, czemu na takie połączenie wcześniej nie wpadłam. Zdrowe smoothie, delikatny aromat kawy i to wszystko w jednej, pysznej misce pełnej orzechów, nasion i wiórków kokosa. To smoothie bowl jest moim faworytem wszystkich smoothie, których kiedykolwiek spróbowałam. Pobudka gwarantowana!

Fot. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg
Po smoothiesowej uczcie, spróbowałam aż trzech przystawek: przegrzebków smażonych na maśle (30 zł), ceviche z halibuta (27 zł) i crostini z kozim serem (19 zł). Przegrzebki w Nuts & Berries podawane są z pomidorową salsą, kolendrą, pestkami dyni i pieczywem. Cudne, jędrne, ale rozpływające się w ustach, smakowały tak, jak powinny – czyli wybornie. Pomidorowa salsa z kolendrą dodała im dodatkowych aromatów, które wdzięcznie podkreślały ich własny smak. Ceviche z halibuta z chilli, awokado, pomidorkami cherry i kolendrą to kolejne trafne połączenie. Apetyczne kawałki świeżej ryby w otoczeniu zdrowych składników i ukochanej przeze mnie kolendry tak rozmarzyły mój apetyt, że przypływie tych emocji mogłabym takich porcji zjeść naprawdę wiele. Crostini z kozim serem, figami, miodem truflowym i tymiankiem to zestawienie, które zasmakuje każdemu. Jednak miód truflowy nadał tej przystawce nowy blask, który bardzo się nie narzuca, jednak zachwyca już po pierwszym kęsie.

Fot. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg
Przejdźmy do dań głównych. Posmakowałam łososia pieczonego z imbirem, podawanym z dzikim ryżem cytrynowym, tykwą, pieczonym ananasem, kiszoną marchwią, prażoną dynią i sosem miso (47 zł). Muszę przyznać, że z początku kombinacja ananasa z rybą wydawała mi się niepokojąca. Jednak, kiedy spróbowałam dania okazało się, że każdy składnik balansuje smak całości, mając przy tym odrębny charakter. Łosoś był idealnie wypieczony, a jego dodatki ciekawe i zróżnicowane. Ogromną porcją najadłby się nawet największy głodomór, mając pewność, że to samo zdrowie. Kolejną pozycją w menu Nuts & Berries, która przykuła moją uwagę, były gołąbki z kaczką, kaszą bulgur, grillowanymi boczniakami, zieloną soczewicą, pieczoną pietruszką i cukinią, jarmużem, orzechami laskowymi, sosem ostrygowym i kolendrą (37 zł). Jedno danie, a tak wielka bomba produktów i smaków. Pięknie podane, zachwyciło mnie od razu. Jestem wielką miłośniczką kaczki, jednak nie miałam dotąd okazji jej jeść w postaci gołąbków. To kolejne danie, które składa się z wielu składników, a każdy z nich jest jedyny w swoim rodzaju. Niezwykle to doceniam.

Fot. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg
Jeśli przepadacie za kurczakiem, świetnym wyborem będzie ten panierowany w jogurcie i płatkach kukurydzianych, podawany z dzikim ryżem, brokułami w sosie ostrygowym, pieczonymi pomidorkami i płatkami migdałów (35 zł). Delikatne mięso i piękna łąka zielonych pyszności tworzy bardzo apetyczny krajobraz. Szefowa kuchni Nuts & Berries potrafi każdy główny składnik zmienić w danie, o którym trudno zapomnieć.

Fot. Monika Zonenberg

Fot. Monika Zonenberg
Nuts & Berries po prostu trzeba odwiedzić. To restauracja, która przyciąga i do której chce się wracać. Widać, że ludzie, którzy ją stworzyli, dołożyli wszelkich starań, by stała się miejscem godnym uwagi. Kiedy widzi i rozmawia się z kimś, kto wkłada serce w to co podaje swoim gościom, nie ma nic przyjemniejszego, niż rozkoszowanie się każdym kęsem. Szefowa kuchni – Magdalena Gajda-Krzystolik, którą miałam przyjemność poznać, jest cudownie skromną, bardzo sympatyczną i przede wszystkim ogromnie utalentowaną osobą, po której widać, że kocha gotować. Ja obiecałam sobie, że przy każdej wizycie w Poznaniu będę odwiedzać Nuts & Berries, by spróbować niemal każdej pozycji z menu. Naprawdę miło jest spędzać czas w miejscu, gdzie gość, jego zadowolenie i apetyt zaspokojony składnikami najwyższej jakości, są najważniejsze. Polecamy!

Fot. Monika Zonenberg