PAM PAM to nowa restauracja na kulinarnej mapie Warszawy. Eleganckie wnętrza restauracji i bardzo ciekawe propozycje kulinarne zachęciły nas do jej odwiedzenia. Szefem kuchni w PAM PAM jest Paweł Rumowski, pasjonat i gawędziarz, tworzący autorskie menu oparte o dobrej jakości składniki i sezonowe produkty. Łącząc niecodzienne, nieoczywiste smaki, uzyskuje efekt, który trudno podrobić.
Restauracja PAM PAM mieści się na ulicy Emilli Plater 9/11, u styku z ul. Hożą, w niedalekim sąsiedztwie teatru Roma. Odwiedziliśmy to miejsce wiosną.

fot. PAM PAM
Wnętrze lokalu emanuje klasą i dobrą energią. W karcie znaleźliśmy sporo pozycji godnych uwagi, więc wybór był dość trudny. Ostatecznie spróbowaliśmy kilku, według nas najciekawszych, dań.

fot. Anna Rybitwa

fot. Anna Rybitwa

fot. Anna Rybitwa
Z przystawek wybraliśmy tatara wołowego, z którego PAM PAM już zdążył zasłynąć, z salsą verde i musztardą pommery oraz troć z kawiorem z jesiotra, podawaną z blinami gryczanymi i koprem włoskim.

fot. Anna Rybitwa
I rzeczywiście sława tatara okazała się zasłużona. Muszę przyznać, że był jednym z lepszych, jakich dotychczas udało nam się spróbować. Wyjątkowo przyprawiony, doskonałej jakości siekane mięso i bardzo fajne dodatki – nie tylko klasyczne, jak borowik w marynacie i korniszon, ale też galaretka z sosu cielęcego czy musztarda pommery. I ciekawostka – puree z żółtka gotowanego przez kilkanaście minut w niskiej temperaturze, stanowiące nawiązanie do klasycznie podawanego tatara z surowym żółtkiem. Danie uzupełniał, nadając mu chrupkości, delikatny w smaku chips z kaszy gryczanej. Fajne połączenie, a danie naprawdę godne polecenia.

fot. Anna Rybitwa
Kolejną przystawką była troć fiordowa z kawiorem z jesiotra. Mięso troci wizualnie do złudzenia przypomina łososia, jednak smakowo nie ma z nim nic wspólnego. Jest zwarte i znacznie smaczniejsze. Tu fajnie zamarynowane, opieczone na zewnątrz, kremowe w środku, z dodatkiem chrupiącej sałatki z fenkułu i kwaśnego jabłka, podane z creme fraiche i olejem koperkowym, stanowi dobry wybór dla amatorów ryb.

fot. Anna Rybitwa
Z dań głównych wybraliśmy filet z dubiela z sałatą rzymską, awokado, boczniakiem i sosem z zielonego curry i ponownie wołowinę – polędwicę z kapustą macedońską, czarną kurką i sosem z zielonego pieprzu.

fot. Anna Rybitwa
Dubiela zamówiliśmy nie bez powodu. PAM PAM jest pewnie jedyną, a co najmniej jedną z niewielu restauracji w Warszawie, która podają tę rybę. Świeży dubiel przyjeżdża do restauracji co tydzień i jest jedną z fajniejszych pozycji w karcie. Samo danie widnieje w menu restauracji od dłuższego czasu, jednak wcześniej głównym jego składnikiem był okoń morski.

fot. Anna Rybitwa
Dubiel to ryba z rodziny prażmowatych, z której pochodzi również dorada. W stosunku do niej ma jednak inną strukturę mięsa, jest też bardziej soczysty i ciekawszy. W samym daniu mieszają się ze sobą różne smaki z wyraźnie wyczuwalnymi nutami orientu, co daje niezły efekt. Zachowano jednak czysty smak ryby, którą podano z przyjemną chrupiącą skórką. Dodatkiem do niej była lekko obrabiana termicznie młoda sałata rzymska, aromatyzowana czosnkiem i tymiankiem oraz sokiem z cytryny. Rybę uzupełniały chrupiący boczniak i zielone jabłko, które nadały daniu chrupkości i specyficznej kwasowości, a dodatek awokado zapewnił mu kremowość. Smak zaostrzyły oliwa ze szczypiorku i listki pikantnych ziół. Kropkę nad “i” w tym daniu stanowi autorski sos o smaku zielonego curry. Aksamitny, lekko pikantny i intensywnie ziołowy – z wyczuwalnymi nutami bazylii, pietruszki i kolendry, na mleku kokosowym. To zaskakujące, ale naprawdę świetne połączenie.
Drugim daniem głównym, którego spróbowaliśmy, była polędwica teres major, podawana z grillowaną kapustą macedońską i czarną kurką, czy inaczej lejkowcem dętym, grzybem znanym głównie we Francji, choć z powodzeniem zbieranym również w Polsce.

fot. Anna Rybitwa
Teres major to nazwa własna wyjątkowo smacznego mięśnia z łopatki wołowej. Mięso bardzo dobrej jakości, dojrzewające ok. 3 tygodni, przygotowywane metodą Sous-vide (zapakowane próżniowo, powoli gotowane w kąpieli wodnej). Danie uzupełnia mocno zgrillowana zielona kapusta stożkowa, nadająca mu specyficznego, przydymionego aromatu. Do tego czarna kurka, puree z pieczonego czosnku i klasyczne, młode ziemniaki z koperkiem oraz bób, na który właśnie trwał sezon. W tym daniu do wyboru są dwa sosy – roquefort lub z zielonego pieprzu. Zdecydowaliśmy się na ten drugi i to był dobry wybór – smak dania stał się dzięki niemu kompletny, wielowarstwowy. Podsumowując – to danie bardzo proste, ale świetnie się broni.

fot. Anna Rybitwa
Na deser zamówiliśmy parfait czekoladowe, pięknie ozdobione temperowaną czekoladą, cieszące nie tylko podniebienie, ale i oko. Parfait czekoladowe w wykonaniu PAM PAM to delikatnie zmrożony mus z mlecznej czekolady, śmietany i mascarpone, z ciekawym dodatkiem tequili, delikatnie wyczuwalnej w smaku, nadającej deserowi wyjątkowego sznytu. Parfait podawane jest z kremem z masła orzechowego i pianą z espresso. Deser mocno czekoladowy, a więc doskonały dla jej amatorów.

fot. Anna Rybitwa
Wizytę w PAM PAM możemy uznać za bardzo udaną. Wyłania się z niej obraz szefa kuchni, który ciekawie miesza ze sobą różne kuchnie, wykorzystując sporo smaków orientu, podchodząc jednak z dużym szacunkiem do dobrego produktu i jego czystego smaku. Kuchnia prosta, dania kilkuskładnikowe, ale pozostające w głowie na dłużej. Karta krótka, co gwarantuje jakość i świeżość produktów. Pozycje w menu zmieniają się dość często, zgodnie z sezonowością produktów, więc każda wizyta w PAM PAM może nieść za sobą element zaskoczenia. Miejsce według nas godne polecenia.