Zazwyczaj z dużą podejrzliwością podchodzę do książek o urokach Prowansji czy Toskanii, w których autorzy – najczęściej zabiegani Amerykanie – odkrywają rozkosze “zwykłego życia” w duchu slow, przyjemności biesiadowania i przechadzania się po targach. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że są to pocztówkowe, wyidealizowane historie, które nie mają wiele wspólnego ze współczesną rzeczywistością targanych społecznymi problemami Francji i Włoch. Oczywiście książka o kuchni to nie reportaż polityczny, jednak lubię, kiedy ma w sobie coś więcej niż cukierkowe opisy lawendowych pól, oliwkowych gajów i małych miasteczek, “w których czas płynie wolniej”.
W mojej francuskiej kuchni Susan Herrmann Loomis pozornie wpisuje się we wspomniany nurt: amerykańska autorka pisze, że w Stanach była znerwicowana i wiecznie na diecie, a dopiero w normandzkim miasteczku Louviers nauczyła się czerpać z życia radość. Adeptka École de Cuisine la Varenne, autorka dziewięciu książek i nauczycielka gotowania, banalnych frazesów zamieszcza jednak w książce znacznie mniej niż konkretnych porad, zabawnych anegdot z życia jej francuskich znajomych i, przede wszystkim, interesujących przepisów.
Książka składa się z dwunastu rozdziałów, z których każdy opowiada o ważnym aspekcie kultury kulinarnej znad Sekwany. Mamy więc opowieść o babciach (realnych lub wyobrażonych), których duch unosi się nad całym francuskim gotowaniem, o targach i sezonowych zakupach, o roli sałaty w tradycyjnym posiłku, o słynnych serach i równie słynnych deserach. A także praktyczne porady dotyczące pór posiłków (jednym z sekretów francuskiej diety jest niepodjadanie między posiłkami i regularność w jedzeniu), wyposażenia kuchni (kuchnia powinna być możliwie praktyczna, może być niewielka jak maleńka dziupla Rachel Khoo, bo przepisy jadane na co dzień przez zajętych Francuzów są oparte na doskonałych składnikach, ale niezbyt skomplikowane w przygotowaniu) i technik kulinarnych (ciasto kruche, majonez czy karmel nigdy już nie sprawią wam problemu).
Każda z tych historii zwieńczona jest kilkoma przepisami i to one stanowią najciekawszą część książki. Obok klasycznych potraw jak pot au feu, creme caramel czy sałata z najlepszym na świecie sosem winegret, znajdziemy tu różne wariacje na ich temat, zazwyczaj autorstwa znajomych i nauczycieli autorki.
Choć więc opowieść Loomis o Francji, w której wszystko układa się dobrze, a ludzie zawsze mają czas na gotowanie i pieniądze na najlepsze sery i wino, jest nieco przesłodzona, wiele jej wybaczam, bo znajduje się w niej też całe mnóstwo rzetelnej wiedzy o gotowaniu.
Susan Herrmann Loomis, W mojej francuskiej kuchni. Opowieść o tradycji i miłości do domowych posiłków, Wydawnictwo Literackie 2016.