Kiedy los sprawia niekoniecznie miłe niespodzianki trzeba przekuć je w to, co może zmienić życie na jeszcze lepsze. Agnes odważnie, choć nie bez łez, dodaje do życia kilka kropel soku z cytryny.
Szwedzka komedia romantyczna nie odbiega od schematu fabularnego, ale jak w każdej tego typu akcji, to szczegóły decydują o ostatecznym obrazie. Charakterystyki bohaterów, przyjemna kolorystycznie sceneria i kilka zwrotów akcji niczym kilka kropel soku cytrynowego dodają smaku i wyrazistości opowiadanej historii. A jest naprawdę apetyczna. Co najważniejsze film utrzymuje ową lekkość lektury, jaką mają „Żółte cytrynki” Kajsy Ingemarsson.
Agnes wyjechała do Sztokholmu, gdzie próbuje układać sobie swoje dorosłe życie. Samodzielność dla dziewczyny jest pewnym wyzwaniem, które stara się realizować w bliskim otoczeniu innych. Praca w renomowanej restauracji kończy się dla niej nieoczekiwaną i w sumie niezawinioną wpadką, niewdzięczny towarzysz życia, którego główna bohaterka darzy zbyt wielkim przywiązaniem, postępuje z nią bardzo nie fair. Cóż czy może być gorzej?